Sebastian Szymański Sebastian Szymański
633
BLOG

Walka z dopalaczami. Dlaczego tak późno?

Sebastian Szymański Sebastian Szymański Polityka Obserwuj notkę 7

W Łodzi od dwóch lat prężnie rozwijał się „dopalaczowy biznes”. W całej Polsce zaczęły mnożyć się sklepy, w których można było nabywać groźne środki psychoaktywne, często pod przykrywką kolekcjonerstwa.

 

W 2008r. minister zdrowia, pani Ewa Kopacz zapowiedziała twardą walkę z tym procederem poprzez stworzenie odpowiedniego prawa, które pozwalałoby szybko dopisywać do specjalnej listy substancji zakazanych, nowe specyfiki proponowane przez smartshopy. Posłowie w lutym 2009r. przegłosowali, także projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, który miał zakazywać sprzedaży dopalaczy. Te wszystkie podjęte działania nie przyniosły w ostatecznym rozrachunku żadnych wymiernych efektów! Państwo polskie poniosło porażkę, a dopalacze nadal były sprzedawane w biały dzień na masową skalę. Co więcej, firma handlująca tymi narkotycznymi substancjami rozprowadzała wśród młodzieży darmowe próbki specyfików. 

Rząd nie był w stanie się uporać z narastającym problemem, wiec do akcji włączyły się łódzkie władze. Postawiono na kampanię informacyjną skierowaną do młodych, a włączyły się do niej różne środowiska i postacie takie jak chociażby Marcin Gortat. 

Wydawało się wszystkim, że tylko w taki sposób możemy walczyć z dopalaczami… Nastał jednak październik 2010r. i nagle okazało się, że rząd znalazł odpowiedni sposób do rozpoczęcia swojej krucjaty. Do akcji zaangażowano Głównego Inspektora Sanitarnego, który przy pomocy policji, pozamykał sklepy rozprowadzające dopalacze. Natychmiast pojawiły się wątpliwości dotyczące legalności działania polskich władz, a właściciele sklepów zaczęli mówić o zamiarze odwołania się od tej decyzji do sądu i wystąpienie o odszkodowanie. Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski uspokoił jednak iż "przedstawiciele inspekcji sanitarnej bardzo wyraźnie mówią, w oparciu o jakie przepisy podejmowali swoje działania". Chodzi tutaj mianowicie o naruszenie przez zakład pracy (w tym przypadku sklep) zasad higienicznych i zdrowotnych, co może przyczynić się do bezpośredniego zagrożenia życia.

Akcja póki co wydaje się skuteczna. Co więcej dzisiaj doszło do zatrzymania przez policję domniemanego „króla dopalaczy” – jak okrzyknęły media właściciela „biznesu” Dawida Bratko. 

Ja natomiast zastanawiam się dlaczego dopiero teraz rząd znalazł odpowiednie paragrafy na ukrócenie tego procederu. Dlaczego przez dwa lata państwo polskie nie potrafiło znaleźć rozwiązania i kompromitowało się w walce z dopalaczami? Sanepid nie działał przecież w oparciu o jakieś nowe prawo, tylko zastosował już dawno wypracowane przepisy sanitarne. Czyżby wcześniejsza bezczynność, lenistwo i zwykłe niedocenianie problemu dopalaczy przez polski rząd było odpowiedzą na to pytanie?

Nie chcę doszukiwać się tutaj powodów czysto politycznych, które pojawiają się w różnych komentarzach, a dotyczą np. chęci przykrycia przez Donalda Tuska sprawy Janusza Palikota czy chęci wykorzystania jej w obecnej kampanii wyborczej… 

Chcę jednak zapytać: dlaczego tak późno? 


 

Łodzianin, historyk, lokalny działacz Prawa i Sprawiedliwości, amator górskich wędrówek. Sebastian Szymański Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka